Bylo kiedys w pewnym miescie wielkie poruszenie
Wystawiano nieslychanie piekne przedstawienie
Wszyscy dobrze sie bawili, chociaz byl wyjatek
Mloda pani w pierwszym rzedzie wszystko miala za nic,
Nawet to, ze spiewak spiewal tylko dla tej pani!
I gdy rozum tracil dla niej, smiala sie, klaskala...
W drugim akcie spiewak spiewal znacznie juz rozwazniej,
Mloda pani byla jednak ciagle niepowazna.
Az do chwili, kiedy nagle, nagle wsrod pokazu
padly slowa:
Nie dokazuj mila nie dokazuj!
Przeciez nie jest z Ciebie znowu taki cud!
Nie od razu, mila, nie od razu,
nie od razu stopisz serca mego lod!
Innym razem zaproszony bylem na wernisaz,
Na wystawe pozna noca w glebokich piwnicach,
Czy to byly plotna mistrza Jana, czy Kantena...?
Nie pamietam...
Byly tam obrazy wielkie, plotna kolorowe,
Z nieskromnymi kobietami szkice nastrojowe,
Cale szczescie, ze natura martwa jednak byly.
Nie dokazuj mila nie dokazuj!
Przeciez nie jest z Ciebie znowu taki cud!
Nie od razu, mila, nie od razu,
nie od razu stopisz serca mego lod!
Byla takze pewna chwila, ktorej nie zapomne,
Byl raz wieczor rozmarzony i nadzieje plonne,
Przez dziewczyne z konca sali podobna do rozy...
Ktorej taniec w sercu moim swiety spokoj zburzyl.
Wtedy zdarzyl sie niezwykly, przedziwny wypadek,
Sam juz nie wiem jak to bylo,
Trudno opowiadac...
Jedno tylko dzis pamietam
Jak jej zaspiewalem:
„Usta milcza, dusza spiewa,
usta milcza, swiat rozbrzmiewa,”
lecz dziewczyna nie slyszala,
tancem juz zajeta,
w tancu komus zaspiewala to, co tak pamietam:
„ Nie dokazuj, mily, nie dokazuj,
przeciez nie jest z ciebie znowu taki cud!
Nie od razu, mily, nie od razu nie odrazu,
stopisz serca mego lod!”
Nie dokazuj mila nie dokazuj!
Przeciez nie jest z Ciebie znowu taki cud!
Nie od razu, mila, nie od razu,
nie od razu stopisz serca mego lod!